Mam miesiące, że nie kupuję żadnych ubrań nawet używanych. Przed pandemią przyznaję zdarzało mi się polecieć i kupowałam czasami za dużo( może nie tylko czasami?). Może wyjście z tego maksymalizmu do może nie minimalizmu potrzeb ubraniowych, ale ograniczeniu ich, wpłynęło długie siedzenie w domu. Na pewno odejście z pracy i szukanie nowej przyczyniło się jeszcze bardziej do tego ograniczenia. Kupuję mniej, w sieciówkach głównie buty, a w lumpeksach i vintage shopach resztę.
Czasami kupię coś lokalnej marki jak The Odder Side, ale nie jest to dużo rzeczy. A mimo to z zakupów poczynionych w tym sklepie nie tylko na wyprzedaży jestem bardzo zadowolona i noszą mi się świetnie, są bardzo dobrej jakości.
Dlaczego zrezygnowałam z sieciówek? Bo nie chcę wyglądać jak co druga dziewczyna z Instagrama. Pamiętam, że póki jeszcze pracowałam i miałam pracowniczą zniżkę to kupiłam jedną sukienkę w &Other Stories. Przyznam trochę brakowało mi przez jakiś czas tej zniżki, ale może dobrze się stało, że jej nie mam, bo nie mam impulsu by tam kupować.
No właśnie różne zniżki skłaniają nas do kupowania w sieciówkach, a jeśli do niej dojdzie zniżka z racji pracy w siostrzanej marce to trudno odmówić choćby zobaczenia rzeczy. No i niestety wtedy najczęściej coś kupujemy.
Na pewno rokmin ubraniowych będzie trochę na moim blogu. Ogólnie detoks ubraniowy jest na początku trudny, zwłaszcza, gdy się używa Insta, ale da się to zrobić. Chciałabym zacząć kupować tylko potrzebne ubrania. Owszem czasami popłynę, ale o wiele mniej niż wcześniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz