niedziela, 18 września 2016

Do you want to have better life?



Mam za sobą przeczytaną książkę Joanny Glogazy : „Slow Life”. Wrażenia z lektury znakomite. A już pojawiła się pierwsza opowieść świetnej blogerki – minimalistki( Simplicite) : „Chcieć mniej”. Okładka książki jest ascetyczna i oddaje ducha tej lektury. Jeśli myślicie, że zarówno poradnik Joanny jak i Katarzyny zawiera te same treści to się mylicie. Uf, na szczęście. Obie propozycje są wartościowe i nie są typowymi poradnikami. Raczej są drogowskazami na drodze do poczucia spełnienia w swoim życiu. O książce Glogazy pisałam wcześniej, a skupię się tu na opisaniu wrażeń z lektury „Chcieć mniej”.

To wciągająca lektura, inspirująca do dobrych zmian, pisana świetnym językiem. Właśnie zarówno język jak i treść są tu równie ważne. „Chcieć mniej” nie zawiera zdjęć. Mnie to akurat nie przeszkadzało. Znakomicie to grało swoją rolę z minimalistycznym przesłaniem książki.

Po przeczytaniu tej historii dostajesz porządnego kopa do działania. I to nie tylko w sferze uporządkowania przestrzeni życiowej. Oczywiście to jakimi przedmiotami się otaczamy ma niebagatelny wpływ na nasze życie. Ale nie tylko to. FOMO, czyli po polsku obawa przed pominięciem czegoś to plaga naszych czasów. Chcemy być wszędzie i wiedzieć wszystko, a tak się nie da. Katarzyna radzi mądrze korzystać z formacji i być tylko na wybranych wydarzeniach. Radzi nam też, by od czasu do czasu, pobyć trochę offline. Poza tym by nie oglądać codziennie informacji z kraju i ze świata i dać sobie trochę luzu. Jeśli wydarzyło się coś ważnego to i tak się o tym dowiesz. Prędzej czy później. Nic to nie zmieni w twoim życiu.

 Kędzierska pisze też o tym jak wielki wpływ mają na nasze życie relacje. Może powinniśmy zerwać relacje z pewnymi ludźmi, którzy źle na nas wpływają. A pogłębić relacje z ludźmi, których szanujemy i lubimy.

Czy minimalista to człowiek, który żyje w ascetycznym otoczeniu i ma nie wiele rzeczy? Wielu ludzi uważa, że tak. Autorka „Chcieć mniej” nie zgadza się z tym stwierdzeniem. Prawdziwy kolekcjoner przedmiotów także może być nazywany minimalistą. Jedno nie wyklucza drugiego.


 Jeśli chcecie uporządkować swoje życie nie tylko od zewnątrz, ale i w środku to sięgnijcie po tę książkę.

sobota, 10 września 2016

Tallinder - premium disaster?















Bolesny upadek potrafi zniweczyć wszelkie działania nad strategią marki. Czy w przypadku Tallindera praca nad marką była rzeczywiście udana? Wydaje się, że nie skoro marka Tallinder miała tylko 8 sklepów i 20 milionów długu .


Jeszcze niedawno sami przedstawiciele marki twierdzili, że marka się dobrze rozwija i ma potencjał. Miały być otwierane nowe sklepy w Polsce i planowano również ekspansję w Europie.Fakty temu przeczą gdyż poza zamknięciem jego sklepów i długami po tym sklepie nic nie zostanie Na pewno nie pomogło za późne otwarcie jedynego sklepu w Warszawie, mieście, w którym jest najwięcej bogatych ludzi, do których gustów może by trafiła ta marka Premium. Zachcianki spełzły na niczym. 

 A miało być tak pięknie. Czerpano z udanego wzorca marki grupy Inditex – Massimo Dutti czy z COS( marki grupy H&M). Miała to być marka Premium dla bardziej wymagających klientów. Lepsza jakość za odpowiednią cenę. Poprzednikiem tego sklepu( Tallindera) był Sinsay, który też był wzorowany na  tańszych markach Inditex. W tym drugim przypadku się udało, a w tym pierwszym nastąpiło bankructwo. Mało kto słyszał o Tallinderze. Ta marka jest słabo obecna w mediach społecznościowych. Oczywiście obydwie kampanie marki są wysmakowane, zarówno wiosenno – letnia, jak i ostatnia( jesienno - zimowa) ze świetną Olą Rudnicką. Ale czegoś zabrakło?


Ubrania były ciekawe,  ale czy na pewno z polotem? Sama witryna sklepu robiła wrażenie. Tallinder był z założenia małą krainą luksusu z przepiękną minimalistyczną aranżacją wnętrz. Nie tylko można było tam kupić ubrania, ale też poczytać inspirujące magazyny. Ceny - dość wysokie odstraszały potencjalnych kupujących. Nie było dokładnej, określonej do końca, grupy docelowej odbiorców. Poza tym mało się wyróżniała na tle inny marek Premium, jeśli chodzi o asortyment. Szkoda, że marka kończy działalność. Mogło to być coś ciekawego, ale zawiodła strategia marketingowa.

poniedziałek, 5 września 2016

Logo is symbol of status?

Znalezione obrazy dla zapytania chanel

Pamiętam, jak fotografowałam jedną dziewczynę na swojego bloga. Nieśmiało zakryła logo torebki, bo nie chciała się z tym obnosić. Ale mimo to przecież, jak chodziła to logo było całkowicie widoczne. Ale jednak zdjęcie to co innego. Przynajmniej dla niej tak było. 

Czy mamy wstręt do loga i boimy się je pokazywać? Torebki Michaela Korsa przecież też mają widoczne logo, a są bardzo popularne. Niedawno mówiło się, że logo jest passe. Już nie powinno nosić się rzeczy z bardzo widocznym logiem. Czy faktycznie tak jest, że pokazując określone logo krzyczymy wręcz : patrzcie taki mam status? 

Albo widzimy podrobione logo znanej marki. Często widzę kobiety z podrobionymi torebkami Louisa Vuittona. Czy one myślą, że te torebki są prawdziwe? To jest właśnie dążenie do pewnego poziomu życia. Nie stać mnie na oryginał to mam podróbkę. Nawet jeśli na kilometr widać, że to podróba. 

Moda na lata 90. oznacza powrót do krainy loga. Ale według mnie moda na loga nie minęła nigdy. Może w pewnym czasie widać go było trochę mniej, ale nadal było widoczne. Patrzcie stać mnie na to!  To zdaje się mówić przez torebkę kobieta. Logowania nie minie. Przecież wszystkie topowe marki mają określone logo na swoich produktach. Najbardziej jest to widoczne na torebkach. 

Moim zdaniem  ubrania z logiem nie są tak popularne, jak torebki z logiem czy buty. I faktycznie takie domy mody, jak Chanel czy Prada nie mają na swoich ubraniach loga. Jaki z tego wniosek. Czy torebka zawsze będzie mieć logo? Myślę, że tak. 

New beginning?

  Jak to się stało? Czas biegnie nieubłaganie. Pomyśleć, że tyle mnie tu nie było. Ostatni wpis jest z października 2022 roku. Próbowałam, c...