środa, 28 kwietnia 2021

Body neutrality - be your own friend.

 






 

Czy neutralne podejście do swojego ciała jest możliwe? Na pewno nie jest łatwe. Dużo nas- kobiet,  nie lubi swojego ciała, ale nie jesteśmy krytyczne tylko względem siebie, ale też innych. Chcemy być idealne na każdym polu także naszego wyglądu. Naoglądałyśmy się reklam, kolorowych magazynów, social mediów i mamy zaburzony obraz tego jak powinno wyglądać kobiece ciało. A przecież akceptacja swojego ciała jest ważna nie tylko dlatego by pozytywnie myśleć o osobie, ale też mieć zdrowe relacje z innymi. 

Często towarzyszy nam wstyd. Nie pokażę tego, bo jestem za gruba. Nie założę bikini bo mam odstający brzuch. Mam za grube uda, rozstępy, cellulit, za duże piersi lub za małe. I tak można by wymieniać bez końca. Zamiast akceptować siebie i być swoja najlepszą przyjaciółką pomniejszamy swoja wartość. Wystarczy, że ktoś choć raz, gdy byłyśmy dziećmi, zwłaszcza z rodziny lub kolegów powiedział, że mamy np. za duże uszy, a my przyjmujemy to za pewnik. I niestety ten kompleks z nami zostaje.

 Poza tym kobieta nie może się starzeć, musi być wiecznie piękna, młoda. To nam wmówiono i dużo kobiet robi wszystko by dosięgnąć perfekcji. Bycie idealną musi być piekielnie nudne. 

Dużo mówi się obecnie o ciałopozytywności, ale prawie nikt nie mówi o ciałoneutralności. Patrzeć tak na innych jak na siebie, czyli bez ocen z akceptacją każdej części. Ale te oceny są nam niejako przypisane, trudno się ich wyzbyć to wymaga otwartości i dojrzałości. Bo w body neutrality nie chodzi o to by pokazywać jakie wszyscy jesteśmy takie same, ale że się różnimy i to jest dobre.  Nasze ciało pozwala nam oddychać, chodzić doświadczać tylu pięknych rzeczy. Cieszmy się nim póki żyjemy. Patrzmy na to co umożliwia nam ciało zamiast na wady. Nie musimy kochać swojego ciała wystarczy neutralność. Wiem, że nie jestem doskonała i nie muszę być, a moje ciało jest częścią mnie. Może mam wady, ale się nad nimi nie zagłębiam.

 

środa, 21 kwietnia 2021

My vintage shops favourites

 


Postanowiłam wam napisać o vintage shopach, które odwiedzam stacjonarnie. Nie będę pisać o lumpeksach, bo nie mam ulubionego i wszędzie można znaleźć cos ciekawego o ile ma się szczęście i dobre oko. Jeśli chodzi o Warszawę to jest tu pełno vintage shopów. Mimo to niestety parę się zamknęło z powodu pandemii, istnieją w sieci, ale już nie mają sklepów stacjonarnych. Pamiętam jak byłam w wysmakowanym butiku Ventimiglii na Poznańskiej w pięknym, magicznym wnętrzu odrestaurowanej kamienicy. Byłam tam tylko raz niestety.

Na pewno jak miałabym komuś odwiedzającemu Warszawę miejscu gdzie trafi na prawdziwe perełki to niewątpliwie wygrywają : Kex Vintage Store i Pracownia Vintage. Kex ma dwie lokalizacje w Warszawie jedną na Chmielnej, a drugą na Nowym Świecie. Lubię u nich kupować gumki maxi do włosów, kolczyki i mam ich sporo par. Mam tez stamtąd piękną białą koszulę na krótki rękaw z dużym kołnierzykiem. Ogólnie mają świetny wybór, przymierzam się do kupna większej ilości ubrań w tym sklepie.

Pracownia Vintage to sklep skąd mam zakupionych najwięcej ubrań vintage i trochę dodatków. Może zrobię niedługo insta stories o moich skarbach z tego sklepu. Trochę tego jest. Widzę też, że sklepy stacjonarne otworzyły swoje sklepy internetowe jak Kex. Pracownia Vintage nadal tego nie zrobiła. Ma dwie lokalizacje na Placu Konstytucji i na Żoliborzu.

To co jeszcze przyciąga mnie to tych miejsc poza  wysmakowanymi ubraniami to ludzie, którzy tam pracują. W Pracowni Vintage zwłaszcza dziewczyna syna właścicielki sprawia, że zawsze z czymś wyjdę. A samą Pracownie i jej główną właścicielkę poznałam wcześniej na targach vintage. Dużo teraz działalności vintage shopów przeniosło się do świata online. Zarówno w Kex’się jak i  Pracowni można kupować przez Insta, no  i faktycznie są tam też perełki. Oczywiście te vintage shopy są cały czas otwarte stacjonarnie. Teraz mam dalej to nich niż na piechotę, a bilet na koleje trochę kosztuje niestety więc kupuję tam mało.

poniedziałek, 19 kwietnia 2021

Luxury can't be for the masses?

 


Ale się tego natworzyło. Pełno jest w Polsce pseudobutików z pseudomodą. I to są zarówno sklepy internetowe jak i stacjonarne. Moda to świadomość. Polki nie zawsze ją mają i kupują kota w worku.  Albo aspirują do danej pozycji.

Logomania w najgorszym wydaniu opanowuje tę bazarkową modę. Oj nie ma tam rzeczy choćby od Celine tylko marne podróby bardzo „przypominające” oryginał wyglądem, ale nie jakością. Bluzki z nazwami znanych domów mody, choćby Chanel. Sukienki z marnej pseudokoronki. Kobiety kupują tam też podróby torebek Pinko.

 Mnie to zastanawia czy nasz gust jest tak słaby, że kupujemy w takich miejscach. Nie mamy poczucia smaku? We Francji gustu uczą najbliżsi, czyli matka i babcia. Ale czy faktycznie Francuzki mają wrodzone poczucie stylu?

 Tak biegniemy za Zachodem, gdzie większość ludzi ma wywalone jak wygląda. Zatracamy w tym siebie. Te sklepiki plagiatują też polskich projektantów, choćby Kupisza o czym kiedyś już pisałam na blogu. Te firemki są nijakie i są klonami i jedne kopiują inne. Czy naprawdę te podrobione logo tak wiele znaczy? Znawca i tak będzie wiedział, że to podróba. Po co mieć takie rzeczy?

 Luksusu pragną ci, którzy są poza jego zasięgiem. Pragną podwyższyć swój status, ale to nie działa. Luksus od początku był dostępny dla nielicznych. Luksus nie może być dostępny dla mas, bo przestałby być luksusem. Ale widzę też, że Polki nie mają świadomości modowej i mogą nawet myśleć,  że nie kupują podróby.

czwartek, 15 kwietnia 2021

Aure will it work? New fashion brand in Poland

 


Jak to marki nadal powstają? No tak, bo pandemia wyzwoliła w większości z nas niesamowitą kreatywność. Po prostu są tacy, którzy postanowili zaryzykować. Żeby to zrobić nie tylko byli zdeterminowani, ale też wierzyli w 100 % w swój produkt. Marek jest coraz więcej, więc trzeba się wyróżniać. No i najlepiej być marką odpowiedzialną, zrównoważoną. 

Aure the label to marka, która mnie zainteresowała. Szlaki przetarła jej marka The Odder Side. Może pewne elementy były inspirowane, ale widać , że Aure podąża własną drogą. The Odder Side osiągnęło ogromny sukces i  przetarło szlaki innym tego typu markom. 

Magda Jagnicka stylizowała sesję zdjęciową Aure. Magda jest jedną z najbardziej znanych stylistek w Polsce z dużym dorobkiem zawodowym. Piękna modelka ze śniadą karnacją prezentuje z gracją te także piękne ubrania. Są tu sukienki kimona w dwóch długościach mini i midi. Mnie bardzo spodobała się sukienka, przypuszczam, satynowa z pięknym dekoltem z przodu i z tyłu. 

Zainteresowanie marką jest duże. Ciekawa jestem jego cen. Skoro marka jest ekologiczna to jakie będzie to miało na nie przełożenie? Premiera kolekcji online rusza w przyszłym tygodniu. Nie mogę się doczekać. 

Marka już bada rynek na swoim insta. Pyta wprost klientki czy chcą więcej wzorów? W jakich kolorach ma szyć jeszcze sukienki, chodzi o wybrane modele? Podoba mi się ta interakcja i dialog, otwarcie się na przyszłe klientki. 

Marki coraz bardziej chcą nie mieć stocków, czyli rzeczy, które się nie sprzedały. Chcą by klientki identyfikowały się z marką i po prostu kupowały ich ubrania. Na pewno Aure może trochę namieszać na rynku mody polskiej autorskiej. Czy ta marka się przyjmie? Czy ta marka się przyjmie? Czas pokaże.

poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Trust in clothes?

 


Jak to jest? Przychodzi do ciebie rzecz, która ma ślady użytkowania? Czy faktycznie to jest teraz nagminne. Osobiście się z tym nie spotkałam, bo rzadko zamawiam rzeczy przez Internet w sieciówkach, ale na youtubie czy na insta słyszałam o podobnym procederze. Czy występuje rzadko czy często tego nie wiem. Ale mimo to uważam, że coś takiego nie powinno mieć miejsca. Wiadomo marki sieciowe chcą się jakoś ratować. Ale nie powinny takiego towaru przyjmować przez klientów.

Jeśli dany osobnik zwraca daną rzecz oczywiście może ja wysłać, ale pracownicy marki odpowiedzialni za zwroty powinni ją należycie sprawdzić. Czy nie ma dziur, zabrudzeń.

Bywa tak, że dana rzecz jest kupowana przez daną dziewczynę tylko pod zdjęcia na insta. Wiem na pewno, że sieciówka też nie powinna przyjmować takich rzeczy.

Jeśli coś jest za małe to nie powinnyśmy się na siłę się w to wciskać. Szacunek do ubrań to ważna rzecz. Myślę, że tego powinno się uczyć w szkole. Niestety ubrania często uważa się za szmatki, których można szybko się pozbyć, gdy się znudzą. A to nie o to chodzi. Uczmy dzieci kupować mądrze.

Nawet gdy kupujemy w second handzie czy komisie to miejmy szacunek do kupionych rzeczy. W ogóle tak myślę czy nie napisać odrębnego tekstu o szacunku. Co wy na to?

Nie tylko to jak zostaliśmy wychowani, ale i środowisko wpływa na nasz stosunek do ubrań. Czy w przyszłości będziemy mieć do czynienia ze świadomymi konsumentami? Może na zachodzie bardziej niż w Polsce, ale powoli i do nas przychodzi nowe. Nowa rzeczywistość równa się nowe reguły gry, czy to się komuś podoba czy nie. A ty w co grasz?

środa, 7 kwietnia 2021

New old clothes?

 


To niepokojące zjawisko i pojawiające się coraz częściej. Klienci są nabijani w butelkę. O co chodzi? Chodzi o wrzucanie do nowości sklepów online odzieżowych rzeczy, które były w ostatnim sezonie. Tak było na przykład z mokasynami z łańcuchem, które kupiłam w tamtym roku w Stradivariusie. Akurat to mała strata, bo te buty nigdy nie były przecenione. 

Ale ostatnio wchodząc na stronę & Other stories zobaczyłam taki kwiatek że hej. Sukienkę, którą kupiłam rok temu latem i była przeceniona. Obecnie jest ona w nowej kolekcji. Na Instagramie na ten problem zwróciła uwagę Delfina shopping i wskazała sukienkę, która rok wcześniej była przeceniona, a później pojawiła się w nowościach. Myślę, że nikt nie lubi czuć się oszukany. A to jest oszukiwanie. Czy marki robiły takie zabiegi wcześniej? Może tak, ale chyba znacznie rzadziej niż teraz.

 Pojawianie się rzeczy, które się nie sprzedały w kolejnym roku jest sprytnym zabiegiem. Marki próbują jakoś funkcjonować, dlatego stosują taki haczyk, a nuż ktoś się na to złapie. Dlatego coraz mniej kupuje w sieciówkach, nie lubię być nabijana w butelkę. Żeby się ochronić przed takimi zabiegami trzeba przeglądać co jakiś czas stronę internetową sklepu i wtedy można mniej więcej wiedzieć co jest w asortymencie danej marki. 

Pandemia dla branży mody i nie tylko to zimny prysznic. Trudno się z niego otrząsnąć. Marki takimi zabiegami zamiast skłaniać nas do zakupów raczej odstraszają. Wiadomo, że przez kolejne zamknięcia galerii handlowych sklepy nie zarabiają stacjonarnie, a muszą płacić czynsz.Ale dlaczego takie zabiegi stosują w sklepach internetowych? Nie wiem. Jakby traktowali klientów jak głupców. Oni przecież to kupią, bo są nieświadomi. Otóż nie. Taka polityka niczemu nie służy, a jeszcze skutecznie odstrasza od kupowania w sieciówkach.

czwartek, 1 kwietnia 2021

H&M isn't afraid of China?

 


Czy można mieć ciastko i zjeść ciastko? H&M znana sieciówka odważyła się zrobić coś czego nikt się nie spodziewał i powiedzieć coś o czym nikt nie chciał słyszeć. Szczera prawda boli najbardziej.

Ujgurzy to mniejszość muzułmańska, która zamieszkuje tereny północno- zachodnich Chin - w skrócie. Jej przedstawiciele pracują w obozach pracy skąd według szacunków pochodzi 84% chińskiej produkcji bawełny. Inditex dołączył do bojkotu Chin, ale szybko zrezygnował i zmienił swoje stanowisko w obawie o utratę zysków. Co ciekawe te haniebną bawełnę wykorzystywała do produkcji swoich ubrań Patagonia. Tak szczycąca się byciem ekologiczną marka. Wiele marek w tym nasze LPP mogło umoczyć ręce w tym procederze. Ale tylko jeden H&M  nie wstrzymał swojego stanowiska i to ich drogo kosztuje.

Chiny bojkotują H&M. Zamykają ich sklepy a chińska modelka współpracująca z firmą zrywa współpracę. Czyżby za ten akt odwagi H&M miał dużo zapłacić. No i skąd będzie brał bawełnę? Smutny fakt jest taki, że marki sieciowe w walce o jak najniższą cenę wytworzenia ubrań doprowadziły same do podobnych sytuacji. Obozy pracy odzieży w XXI wieku? Marka zniknęła z chińskiego Internetu, tak daleko posunięta jest cenzura w Chinach.

 Okazuje się, że nie tylko H&M zwrócił uwagę na katastrofalne warunki pracy Ujgurów. Dołączyło do niego: Nike. Adidas i Burberry podobno rok wcześniej informowało o tym procederze.  Ale z marek sieciowych ubraniowych tylko H&M odważył się na ten krok. O jakich czarnych sekretach branży mody jeszcze nie wiemy? Ile jeszcze ludzi będzie zmuszanych do pracy w branży odzieżowej? Ile jeszcze ofiar musi ponieść ta branża by coś się zmieniło? Przecież H&M też rok temu o tym informował i nie tylko on. 

 Dopóki cena ubrań będzie niska kosztem jej wytworzenia jak najtańszego by mieć jak największy zysk to tak będzie. Owszem świadomość konsumentów rośnie, ale czy nie zwraca on jeszcze za bardzo uwagi na cenę? Ten gułag można określić słowami Hanny Krall: ludzie ludziom zgotowali ten los.

New beginning?

  Jak to się stało? Czas biegnie nieubłaganie. Pomyśleć, że tyle mnie tu nie było. Ostatni wpis jest z października 2022 roku. Próbowałam, c...