czwartek, 26 lipca 2018

Vivienne Westwood - I'm on holidays


Dawno mnie na blogu nie było, mam nadzieję, ze uda mi się nadrobić ten czas. W maju w Warszawie był festiwal filmów dokumentalnych Doc against gravity. Wybrałam się tam na dwa świetnie filmy o modzie. Bardzo polecam wam ten festiwal, repertuar jest naprawdę imponujący nawet dla najbardziej wymagającego widza.

Jaka jest Vivienne Westwood? Czy wszystko o niej wiemy? Ten film ukazuje jej fenomen. To nie tylko chodzi o to, że trafiła w dobry czas. Bez wielkiego talentu nie osiągnęłaby wiele. Jej pierwszy  mąż był skrajnym egoistą poza tym osobą zaborczą. Ich związek nie był usłany różami. Ale kiedy go poznała to pasja do mody stała się dla niej czymś namacalnym. Jak sama dziś wspomina tamte czasy to uważa że punk w tym okresie był wentylem bezpieczeństwa dla władzy. Młodzież tylko się buntowała i był to bunt skomercjalizowany. 

Vivienne nie przypuszczała że zostanie projektantką stało się to niejako przez przypadek. Ale to nie tak, że wcześniej nie interesowała się modą. Już od dziecka, może to brzmi banalnie, interesowała się modą i projektowała dla siebie ubrania. Zanim została projektantką to była nauczycielką.

 Westwood związała się z o wiele młodszym mężczyzną. Na początku jej syn nie popierał tego związku. Ale gdy zobaczył jak partner matki jest w nią wpatrzony to sam uległ. Vivienne i jej mąż są nie tylko partnerami życiowymi ale tworzą świetny team w świecie mody.

 Jej  partner mówi, że Vivienne to 3 osoby : projektantka, Vivienne – ja i aktywistka. Interesuje ją środowisko i nagłaśnia jak wielkim problemem jest dla nas globalne ocieplenie.

 Projektantka  nigdy nie przypuszczała, że będzie zatrudniać tak dużo osób. Zdaje sobie sprawę jak w związku z tym ciąży na niej odpowiedzialność. Vivienne sama mówi,że jej projekty są ponadczasowe i  wymykają się z przyjętych norm, dlatego jej marka jest tak znana. Dziennikarze co jakiś czas pytają ja kiedy odejdzie na emeryturę. Sama zainteresowana mówi,że robi to co lubi więc czuje się jakby była na wiecznych wakacjach.

piątek, 6 lipca 2018

Kupniewscy and artistic jewelry


Jak to jest, że mamy głębokie tradycje złotnicze, ale o nich zapominamy? Do podjęcia tej tematyki skłoniła mnie kolejna Akademia Stylu w TFH Koncept. Oksana Gaunt, która prowadzi te spotkania zaprosiła niezwykłych gości. A jakich? Małżeństwo złotników – Olgę i Andrzeja Kupniewskich. To nie była tylko prezentacja tej niezwykłej biżuterii, ale opowieść. 

Jakie były początki marki? Andrzej zanim został złotnikiem to szkolił się na zegarmistrza, ale z powodu wady wzroku, która się wtedy ujawniła wiedział, że za dużo nie osiągnie w tym fachu. Postanowił robić biżuterię. Ale nie było to takie proste. W Warszawie żadna galeria sztuki nie chciała sprzedawać jego prac. Postanowił spróbować w innym miejscu i padło na Kraków. Tam szybko okazało się, że jest nabywca jego prac. Andrzej był gotowy na taki sukces. Biżuterię tworzy ręcznie i jeśli wszystko się sprzedało to musiał mieć czas by stworzyć równie piękną biżuterię. Kiedyś produkty, które chciano sprzedać  w galerii oddawano w komis. W końcu Kupniewscy stworzyli własną galerię, gdzie prezentowali też wyroby zaprzyjaźnionych złotników. Utworzyli Towarzystwo Złotników skupiające, jak nazwa wskazuje, przedstawicieli tej sztuki. Tworzona przez  biżuteria była prezentowana w muzeum Solidarności. 

Ich inspiracją jest sztuka nowoczesna i kubistyczne formy. Łączą znakomicie tradycję z nowoczesnością. Elżbieta Dzikowska przekazała im biżuterie po Haliku by coś z nią zrobili. 

Tworzona przez nich biżuteria jest dopasowywana do każdej dłoni, a elementy mogą być mniejsze zależnie od klienta. Mnie bardzo spodobała się historia o tym jak Andrzej chciał stworzyć bransoletę dla siebie motocyklisty nie kojarzącą się z Hells Angels i przemocą. Stworzył coś niezwykłego i niepowtarzalnego. Unikatowość i oryginalność tej biżuterii to coś, co do niej przyciąga jak magnes.

New beginning?

  Jak to się stało? Czas biegnie nieubłaganie. Pomyśleć, że tyle mnie tu nie było. Ostatni wpis jest z października 2022 roku. Próbowałam, c...