Wyprzedaże kuszą
niemożliwością. Rzadkością są na nich trendy z pierwszych stron gazet. Przecież
większość markowego towaru sprzedała się przed wyprzedażą. Ale mimo to dla
niektórych, choć może wielu z ludzi - zwłaszcza kobiet, ta pokusa jest
silniejsza niż pojemność portfela, którą można dowolnie poszerzyć na potrzeby
takiej niespotykanie dobrej okazji. Nie dajmy się zwariować i mimo to, że
sklepy dają nam ciuchy prawie za darmo w ich rozumieniu, to niestety słuszne
jest przysłowie, że w życiu nie ma nic za darmo. Czasem trafia się na ochłapy z
wyprzedaży, które ciężko nazwać towarem, bo posiadają uszkodzenia, niestety
kupując na tego typu obniżkach trzeba mieć to na uwadze. Większość sklepów
chociaż jeden dzień przed wyprzedażą wiesza, w wyznaczonych miejscach rzeczy na nią przeznaczone. Można się zorientować, co będzie przecenione, niestety trudno wtedy zobaczyć ceny, ale od
czego jest braciszek Internet, gdzie można je wcześniej podejrzeć. Chciałabym, żeby
wszystkie sklepy w Polsce zapewniały nam taką możliwość. W tym roku postanowiłam na wyprzedaży kupić dużo
rzeczy - no i oczywiście się nie udało. Ktoś powie za bardzo wybrzydzasz i nic
ci się nie podoba. Oczywiście udało mi się ustrzelić parę okazji, ale było tego
niewiele. Jeśli myślicie, że łatwo jest skompletować całą szafę na wyprzedażach,
by było tanio i modnie to się grubo mylicie. Jeśli jesteście bardzo szczupłe to
może wam się udać, ale ubranie się tam dla osoby powyżej rozmiaru 40, to sztuka. Największy paradoks to fakt , że latem możemy kupić niektóre cichy na zimę , a zimą na lato. Boje wyprzedażowe
nie były dla mnie przyjemne. Namierzyłam się spodni, bluzek i sukienek, byłam
wkurzona, że chyba najlepszy towar zgarnęły ranne ptaszki. Tylko ci, którzy udadzą
się na samym początku wyprzedaży mogą coś zgarnąć. Pierwszego dnia wyprzedaży
rzeczy po godzinie 16 były tak wytrzebione w jednej z sieciówek, że naprawdę nie było, co kupować. Pojedyncze
rzeczy były tylko warte zachodu. Najśmieszniejszy jest fakt, że polskim
obniżkom w sklepach daleko tym na Zachodzie, a ludzie i tak lepią się do tego
jak myszy do sera. Najbardziej rozbawił mnie widok w jednej z sieciówek spodni
z białą metką poczerniałą od spodni i
boski napis na spodniach, że mogą farbować. Uważam, że wyprzedaże nie są dla
jeleni ale jak każda okazja mają plusy i minusy. Przed pójściem na nie warto się zastanowić czy faktycznie
opłaca się tam iść, zrobić rozeznanie : w swojej szafie, w sklepach i dopiero wtedy ruszyć do boju.