Pamiętam, że jak byłam dzieckiem to było mi wstyd, że noszę ubrania z drugiego obiegu. Faktycznie wtedy wszyscy chcieliśmy nosić rzeczy znanych marek, często z widocznym logiem. Mieliśmy niedosyt fast fashion, które to marki powoli wchodziły do Polski. Ludzi, których nie było stać na ubrania z pierwszej ręki uważano za biedaków.
Pamiętam taką scenę poszłam z koleżanką do lumpa pod koniec podstawówki i dwie dziewczyny pokłóciły się o koszulkę Adidasa. Walczyły o to, która pierwsza ją zobaczyła. Po tym incydencie na dłuższy czas zapomniałam o ciucholandach.
Obecnie często w lumpeksach kupują ludzie biedni, których nie stać na ubrania w sieciówkach. Bo w Polsce ubrania w sieciówach są nadal za drogie dla przeciętnego obywatela. Nawet Primark ma u nas wysoki przelicznik. Nie opłaca się zbytnio kupować w nim w Polsce. Druga grupa osób to młodzi ludzie, którzy chcą się wyróżnić. Wiedzą, że jak kupią coś w lumpeksie to nie znajdą drugiej osoby z dużym prawdopodobieństwie ubranej w to samo.
W ogóle z lumpeksami było tak, że w pewnym momencie znane aktorki czy inne znane osoby zaczęły się chwalić, że robią zakupy w second handach i wtedy to zaczęło się robić modne. No bo przecież te gwiazdy stać było na nowe ubrania, ale chciały się wyróżniać i stąd wybierały lumpeksy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz