Stojąc w kolejce
do reklamacji (tak buty z sieciówek rozpadają się masakrycznie) przez przypadek
byłam świadkiem pewnej rozmowy. Trzy dziewczyny koleżanki rozmawiały o
zakupach. Jedna z nich powiedziała, że gdyby miała tysiąc złotych to kupiłaby
sobie świetne jakościowo ubrania. Poza tym ograniczyłaby swoją zimową szafę do
10 rzeczy. Jej koleżanka stwierdziła, że szybko by jej się te rzeczy znudziły.
Dziewczyny narzekały też na powszechny w sieciówkach akryl. Podsumowując z
racji tego, że dziewczyny nie mają dość pieniędzy to kupują w sieciówkach.
Ubrać się za miliony monet nie jest sztuką. Sztuką jest ubrać się za małe
pieniądze w rzeczy dobre jakościowo, których po jednym sezonie nie trzeba
wyrzucić. Nie zawsze rzecz, która jest droga jest dobrej jakości. Zawsze należy
czytać metki ze składem ubrań. Targi mody vintage, second handy czy Żyrafy
wchodzą do szafy albo inicjatywa H&M-u w klubie Niebo to są rozwiązania.
Nawet sieciówka jak H&M
zorganizowała na razie raz wydarzenie, gdzie influencerki, blogerki
modowe sprzedawały swoje ubrania. Poza tym ta marka na razie tylko w Szwecji
uruchamia wypożyczanie ubrań z drugiej ręki. Kupowanie rzeczy używanych to obecnie norma.
Poza tym to wielki biznes i sieciówki to widzą. Oczywiście w Warszawie jest pełno różnych wartościowych wydarzeń, gorzej z tym jest w małych miastach, ale tam są podobno lepsze second handy.
Z tym ograniczaniem to się
zgodzę. Kupujmy mnie, rzeczy potrzebne, które będziemy nosić, a nie przeleżą w
szafie do lepszych czasów. Chociaż nie bądźmy skrajnymi minimalistami.
Ograniczanie się do 10 rzeczy nie do końca jest dobre. Zależy gdzie mieszkamy, jak pracujemy. Nic na siłę.Powinnyśmy czuć, że chcemy coś zmienić, a nie zmuszać się do tego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz