Aż dziw, że to
wydarzyło się naprawdę. Po przeczytaniu tej książki długo nie mogłam się
otrząsnąć. Czytałam jej strony z niedowierzaniem i przerażeniem. Wprost nie mogłam
uwierzyć, że to co czytałam było prawdą. Jak to w ogóle mogło się stać ? Jak
świat mógł na to pozwolić? Dlaczego wielkie marki odzieżowe na to pozwoliły?
Po
zawaleniu się fabryki na Rana Plaza nastąpiło pandemonium wstydu. Znane, a
nawet bardzo znane marki także polskie produkowały ubrania w tej feralnej
fabryce. Autor reportażu przyglądał się następstwom tej tragedii nie tylko parę
miesięcy po jej nastąpieniu, ale także później, kiedy świat o niej zapomniał. Rozmawiał
z byłymi pracownikami zakładów odzieżowym i tymi którzy jeszcze mają to
szczęście, że pracują w jakichś z nich.
Korporacje, które zlecają szycie ubrań
nie przejmują się na dobrą sprawę w jakim wieku ludzie szyją dla nich ubrania.
Ani na to, że ludzie musza pracować non stop przez kilkanaście godzin i
zostawać za darmo po godzinach. Pracownicy muszą spędzać cały czas przy maszynach.
Wyjście do toalety jest niewskazane i trzeba to robić ukradkiem. Ludzie
przeciążeni pracą zasypiają przy maszynach i stąd biorą się różne wypadki w tym
np. ucięcie palca. Niestety w tym świecie nie ma wyboru zwłaszcza dla kobiet. I
tak spotkał je lepszy los niż prostytucja czy jałmużna. Kiedy do fabryki
przyjeżdżają nadzorcy to znikają dzieci i pokazuje się wyimaginowaną fabrykę. A
rzeczywistość mocno od tego odbiega, ale kto by się przejmował.
Często jest
tak, że marka odzieżowa zlecająca szycie nie ma dokładnego wglądu w przebieg
produkcji. Liczy się jak najtańsze wyprodukowanie ubrań. Bangladesz rocznie
produkuje miliony t – shirtów. Resztki, których nie dostarczono firmie tzw. letfovery
powinny być niszczone. Mimo to trafiają one na targ, gdzie są sprzedawane o
wiele taniej niż oryginał, ale bez
zachodniej metki. Ludzie, którzy przeżyli cudem runięcie fabryki nie mogą już
znaleźć pracy. Są skazani na gorzki los, bo nikt fabrykach odzieżowych nie chce
takich pracowników.
Co możemy zrobić by pomóc Bangladeszowi? To jest rejon
świata, gdzie przypada najwięcej ludzi na metr kwadratowy. Większość stanowi
biedota bez wykształcenia. Ciężko jest znaleźć zloty środek na poprawę sytuacji
ekonomicznej ludzi w tym rejonie. Bo na świecie liczy się pieniądz i wokół
niego wszystko się toczy. Mieszkańcy Bangladeszu są tylko marnym trybikiem w
tej maszynie. Gdyby produkcja ubrań stała się tam nieopłacalna przeniesiono by
ją w inne rejony świata. Mnie tak naprawdę przeraża bezduszność tych mechanizmów.
Gdzie w nich miejsce na humanitaryzm? Dopóki kupno ubrań będzie nam potrzebne
bardziej niż powietrze czy woda to ten krąg się nie zamknie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz